2010.08.11// D. Pęgiel
Półnaga blondynka w czerwonych kozaczkach na niebywale wysokich obcasach - jak widać formy femiprotestów są różne. Niestety takich nie doświadczysz na polskiej ziemi… a za naszą wschodnia granicą - owszem.
Jedna z ostatnich akcji feministek z ukraińskiej grupy „Femen” odbyła się podczas niedawnej wizyty metropolity Cyryla w Kijowie, kiedy to panie przygotowały żywą i półnagą rzeźbę imitującą ukrzyżowanie – protestując w ten sposób przeciwko antukraińskiej polityce moskiewskiego patriarchatu.
Aktywistki Femen
Przy innej sposobności ów panie powitały z kurtuazyjnym „welcome” na bujnych biustach amerykańską sekretarz stanu Hillary Clinton, a także wyraziły swój sprzeciw przeciwko krzywdzącemu stereotypowi Ukrainek, które za granicą cieszą się jednoznaczną sławą. Zdaniem „Femen”, ich kraj „nie jest domem publiczny”, co zgrabnie ujęły w haśle „Ukraina nie wagina”.
Kiedy w Polsce zobaczymy...
...podobne widowisko?
W swoich feministycznych planach kobiety mają zamiar pójść krok dalej – w ramach protestu totalnego zrzucą z siebie skromne pozostałości odzieży, w której do tej pory uczestniczyły w demonstracjach.
Ukraińskie aktywistki znalazły niezwykle skuteczny sposób, by przyciągnąć uwagę osób trzecich. U nas swoimi manifami przyciągają uwagę głównie brzydkich, podstarzałych parlamentarzystek, środowisk homoseksualnych, no i oczywiście kontrdemonstrantów.
Mimo że Ukrainkom zarzuca się brak faktycznego wpływu na poprawę sytuacji kobiet w ich kraju, to czy faktycznie nasze rodzime feministki mają takowy wpływ w Polsce?
Na marginesie – wydaje się, że wszystkie (a przynajmniej te na pierwszej linii, przed kamerami) członkinie ukraińskiego „Femen” są młode, zgrabne i ponętne, co więc się stało z tymi brzydkimi, podstarzałymi i tłustymi? Wyemigrowały?