Mniejsze zło
Po ośmiu miesiącach małżeństwa rozumiała już, że Dan do szczęścia potrzebuje tylko jednej rzeczy. Mógł nie mieć pieniędzy, mógł jeść byle co i pracować dłużej i ciężej niż inni, nie skarżąc się ani słowem, jak długo czuł, że jest kochany. (...) Rozejrzała się ze wstrętem po mieszkaniu, zastanawiając się, jak przetrwa te kilka tygodni, nim znajdą sobie coś odpowiedniejszego. Po prostu nie mogła mieszkać z tymi okropnymi pomarańczowymi zasłonami i bez dywanu na podłodze, a jednak Dan potrafił udawać, że to pałac...