2011.05.29// D. Pęgiel
Sobotni "Washington Post" donosi, że pakistańskie dowództwo obawia się, iż w szeregach armii i wywiadu znajdują się szpiedzy i sympatycy fundamentalistów. Przemawia za tym usytuowanie kryjówki Osamy bin Ladena i niedawny atak na bazę wojskową – donosi PAP, cytowana przez portal Gazetaprawna.pl
Według specjalistów atak na bazę sił powietrznych i morskich Mehran w Karaczi, który przerodził się w dwudniowe walki na jej terenie, musiał być wspomagany "od środka" – informuje waszyngtoński dziennik w swym wydaniu internetowym. W poprzednią niedzielę do bazy Mehran wdarło się około 20 napastników i zaatakowało hangary, w których znajdowały się samoloty. Do ataku przyznali się talibowie.
Pakistańska armia
Sytuację w pakistańskim wojsku komplikuje m.in. powszechny w tym kraju antyamerykanizm, z którego są znani nawet wysokiej rangą oficerowie. Ponadto o niechęci do Stanów Zjednoczonych mogą świadczyć m.in. komentarze telewizyjne w Pakistanie dotyczące ataku na bazę w Karaczi. Wynika z nich, że akcja mogła być inspirowana przez CIA.
Zdaniem anonimowego przedstawiciela pakistańskich służb bezpieczeństwa pomoc, jaką islamscy radykałowie otrzymują od żołnierzy lub członków wywiadu, jest trudna do wykrycia, gdyż opiera się na powszechnej nienawiści do Ameryki i niezadowoleniu z władz Pakistanu, które współpracują z Waszyngtonem.