Plewy na wietrze. Saga o zbóju Twardokęsku. Część 1
Zbójca Twardokęsek zapragnął wreszcie odpocząć. Nadojadła mu grasantka na gościńcu, uzbrojeni po zęby strażnicy kupieckich furgonów i niewdzięczni kamraci. Co tu kryć - poczuł się sędziwy i znużony. Aby należycie zabezpieczyć swoją starość, porzucił zbójecką kryjó wkę chyłkiem, ale z całym skarbczykiem szajki. Przeczuwając, że towarzysze nie puszczą mu płazem nikczemnego złodziejstwa, pośpieszn ie czmychnął z Przełęczy Zdechłej Krowy, przez lata zbójeckiego matecznika i niezawodnego schronienia, po czym ruszył na południe. Z atrzymał się dopiero na Tragance, gdzie zamierzał kupić okazałą willę oraz hożą niewolnicę i uprawiać winorośl na południowym stoku góry. Lecz kiedy już uwierzył, że wszystko będzie dobrze i począł tracić zwykłą ostrożność, pachołkowie znienacka wtrącili go do loc hu.