2011.07.08// D. Pęgiel
Robert Władysław Parzelski przez 18 dni mieszkał na lotnisku w Sao Paulo. 44-letni Polak przyleciał do Brazylii z Londynu - z biletem w jedną stronę i bez pieniędzy. Nikt na niego nie czekał, nie potrafił się porozumieć z otoczeniem. Przez prawie trzy tygodnie koczował na betonowej ławce – czytamy na portalu Wirtualna Polska.
Lotnisko w Sao Paulo
Brytyjskie media określiły Polaka mianem "nowego Toma Hanksa". Amerykański aktor wcielił się w postać turysty z Europy Wschodniej, który utknął na nowojorskim lotnisku JFK. Niestety, w przeciwieństwie do postaci granej przez Hanksa, Parzelski spędził prawie trzy tygodnie niemal w zupełnej samotności - przez 10 dni nie zamienił z nikim nawet słowa. Wszystko przez nieznajomość języków obcych.
Obsługa lotniska mówiła o nim "Niemiec". Pracownicy przynosili mu wodę, jogurt i papierosy. Nie zainteresowali się nim ani ochroniarze, ani kierownictwo portu. Dopiero dziennikarze gazety "Folha de S.Paulo." zwrócili uwagę na jego los - relacjonuje brytyjski "Guardian". Reporterzy szybko ustalili, że przybysz pochodzi z Polski, a nie z Niemiec i udało im się sprowadzić z Sao Paulo polskiego lekarza, który posłużył za tłumacza.
Parzelski przyznał, że jest elektrykiem samochodowy i pochodzi z Krakowa, ale udał się z rodziną do Londynu, gdzie zamierzał podjąć lepszą pracę. Kiedy stracił zajęcie na budowie, znajomy Polak zaproponował mu wyjazd do Brazylii. Dostał bilet w jedną stronę i udał się do Sao Paulo. Na miejscu miał ktoś na niego czekać - przekazać mu bilet powrotny i dwa telefony komórkowe, z którymi miał wrócić na Wyspy Brytyjskie. Sprawą przybysza zajął się konsul, który zorganizował mu powrót.