2012.02.06// D. Pęgiel
Rosyjska prokuratura zamierza postawić zarzuty dowództwu polskich sił powietrznych za złe wyszkolenie pilotów. W tym cel przesłuchuje członków rządowej komisji, na czele której stał Jerzy Miller. Tymczasem polska strona do tej pory nie otrzymała od Moskwy wraku Tupolewa, jego czarnych skrzynek oraz dokumentów, które pozwoliłyby oskarżyć rosyjskich kontrolerów.
Miejsce katastrofy polskiego Tu-154M
Rosjanie przesłuchali już wiceszefa komisji Millera i szefem inspektoratu bezpieczeństwa lotów MON - pułkownika Mirosława Grochowskiego. Jako kolejni z rosyjskimi prokuratorami porozmawiają wojskowi z dowództwa polskich sił powietrznych oraz kierownictwa specpułku odpowiedzialnego za przewożenie najważniejszych osób w państwie.
Dziennik "Fakt" twierdzi, że Rosjanie zbierają w ten sposób tak zwane dowody procesowe, które posłużą oskarżeniu naszych dowódców o złe wyszkolenie pilotów. Zdaniem gazety zaniedbania po polskiej stronie są ewidentne, jednak znaczną rolę w tej tragedii odegrali także kontrolerzy z lotniska Siewierny, którzy sprowadzali samolot mimo fatalnej pogody, podawali fałszywe dane i gubili tupolewa na radarach.
Przeczytaj także: Kolejny dowód podważa tezę MAK » Tymczasem okazuje się, że postawienie zarzutów obsłudze rosyjskiego lotniska będzie niemożliwe, gdyż Moskwa nie zgodziła się na przekazanie polskim prokuratorom pełnej dokumentacji lotniska i regulaminu kontrolerów. Do tego unieważniła pierwsze zeznania kontrolerów. Zaznaczali oni wówczas, że mogli zamknąć lotnisko i odesłać polską maszynę.