Świat za pięć lat
To nie jest książka dla dzieci, mimo że głównym bohaterem, komentatorem wydarzeń, a czasami ich sprawcą jest ośmioletni chłopiec, Łukaszek Hiobowski. Jego żelazna logika kładzie na łopatki pozy i maski naszego świata, a dorosłych doprowadza wręcz do rozpaczy.
Łukaszek usiłuje swoje otoczenie zrozumieć i jakoś się do niego
dostosować. W obecnym, skomplikowanym świecie niełatwo żyć dorosłym, a co dopiero ośmiolatkowi. I to na dodatek w takiej rodzinie, gdzie każdy ma swoje zdanie, zazwyczaj inne od pozostałych. No i jeszcze ta szkoła, poligon dla polityków i nauczycieli...
Na szczęście to świat dorosłych. Bo świat dzieci jest prosty. Liczy się zaufanie, zasady, szczerość, autentyczność i parę innych rzeczy. Może dlatego te światy zderzają się ze sobą zamiast się przenikać. Łukaszek w swych prostodusznych dążeniach jest nieodmiennie rozczulający, nawet gdy posługuje się językiem nader... powiedzmy kolokwialnym. Niewątpliwie i on, i jego koledzy są już otrzaskani z niektórymi dziwactwami otoczenia, traktują je z pobłażliwym cynizmem i wygrywają często dla swojej
korzyści.
Książka jest bardzo niepoprawna politycznie i na pewno nie spodoba się prorokom nowego, wspaniałego świata i jego entuzjastom, negliżuje ich bowiem bez litości. Mamy tu przy tym do czynienia z humorem najwyższej klasy. Często dosadnym, ale zawsze inteligentnym.
Rodzina Hiobowskich ma już licznych fanów, znających ją z internetowej wersji opowiadań, ci zaś, którzy jej jeszcze nie znają, zapewne szybko do tego fanklubu przystąpią.