2011.11.16// D. Kwiecień
W zamierzchłych czasach ludzie uwielbiali opowiadać sobie różne legendy o bohaterskich wyczynach, pięknych romansach i strasznych potworach. Chociaż minęło już naprawdę sporo czasu, to między nami wciąż krążą nieprawdopodobne historie. Co prawda nie ma już w nich smoków i herosów, ale są równie nieprawdopodobne. Mimo to wielu ludzi w nie wierzy i przekazuje dalej, a jak wiadomo kłamstwo powtarzane tysiąc razy zaczyna być prawdą.
Tzw. urban legends to historie wywołujące strach i emocje. Podczas, gdy dawniej przekazywano je sobie w rozmowach na ulicy czy na spotkaniach towarzyskich, to dziś rozprzestrzeniają się przede wszystkim w Internecie, a nawet w mediach! Zapewne dobrze pamiętacie krążącą kilka lat temu historię, o grasującej w Polsce pumie. Co rusz pojawiały się nowe informacje (w tym niewyraźne nagrania video i zdjęcia) o widzianym w różnych miejscach drapieżniku. Sprawa ucichła chociaż nikt nie złapał pantery, ani nie natknął się na jej ciało. To świetny przykład współczesnej miejskiej legendy. Jednocześnie historia z pumą, bardzo przypomina plotki o chupacabrze.
Jednak urban legends nie są wytworem kilku ostatnich lat. Doskonale znamy różne wersje historii o czarnej Wołdze. Ta legenda krążyła głównie w 60. i 70. latach. Według niej nocami po mieście poruszała się czarna Wołga ,która porywała dzieci. Wiadomo było też, co działo się potem z uprowadzonymi nieszczęśnikami. Spuszczano im krew, która miała być lekarstwem dla bogaczy, którzy chorowali na białaczkę.
Wcześniej krążyła też inna legenda związana z upuszczaniem dziecięcej krwi. Ta jednak, w przeciwieństwie do czarnej wołgi, miała tragiczny koniec. Mówiła ona mianowicie o tym, że żydzi porywają dzieci i spuszczają im krew, którą następnie dodają do macy. Wydaje się to absurdalne, ale miejska legenda według wielu ludzi mówiła prawdę.
Na początku lipca 1946 roku w Kielcach zaczęła krążyć plotka o porwaniu przez żydów ośmioletniego chłopca. Jego krew miała być spuszczona i wykorzystana do zrobienia macy. Ta informacja wywołała rozruchy, w których zginęła 37 żydów i 3 Polaków. Tragiczne wydarzenia noszą nazwę pogromu kieleckiego i są dowodem na to, jak ludzie potrafią mocno uwierzyć w plotki i stereotypy.
Na świecie istnieje jednak masa innych miejskich legend, które dostarczają jedynie rozrywki odbiorcom i nie wywołują żadnych tragicznych skutków. Jedną z nich jest historia o zabójcy siedzącym z tyłu samochodu. Jej bohaterką jest jadąca nocą kobieta, za którą dziwnie porusza się inny samochód. Mruga do niej światłami drogowymi, a nawet zbliża się niebezpiecznie blisko i uderza w tył jej auta. Gdy kobieta zatrzymuje się na stacji benzynowej i próbuje uzyskać pomoc, okazuje się, że na tylnym siedzeniu siedział zabójca, a dziwnie zachowujący się kierowca chciał ją tylko ostrzec.
Znana jest także inna miejska legenda, która dotyczy samochodu i mordercy. W tej historii słyszymy o młodej dziewczynie i chłopaku, którzy zatrzymują się na jakimś odludziu, by uprawiać seks. Ich zabawę przerywa komunikat radiowy, który mówi o zbiegłym ze szpitala psychiatrycznego mordercy z hakiem zamiast dłoni. Dziewczyna zaczyna się bać i nakłania chłopaka na powrócenie do domu. Gdy dojeżdżają na miejsce, znajdują przyczepiony do klamki samochodu hak.
To nie jedyna historia, która ma wzbudzić strach wśród odbiorców. Część z Was pewnie słyszała o Krwawej Marry. Nie należy jej jednak mylić z alkoholem, którego nazwa brzmi Krwawa Mary. Ta miejska legenda mówi o tym, że stając w nocy przed lustrem i wypowiadając imię ducha 13 razy (w różnych wersjach występują inne liczby), ten nawiedzi nasz dom. Historia została wykorzystana między innymi w filmie Candyman.
Nie sposób jest wymienić wszystkie miejskie legendy. Ciągle powstaje masa nowych, z których część zdobywa ogromną popularność. Słyszeliśmy o kobietach upieczonych w solarium, o pijanych nastolatkach jeżdżących na wstecznym biegu po rondzie czy o znikającym autostopowiczu. Choć żadna z tych historii nie miała miejsca w rzeczywistości, to czasem przyjemnie jest się z nimi zapoznać.