2011.08.12// D. Jędrzejewska
Tybetańczycy nazywają go kanguli, gdzieniegdzie w wierzeniach ludów pojawiają się także nazwy Migoi czy Mech-teh. Żyje na wysokości ponad 5000 m n.p.m., w ośnieżonych, trudno dostępnych człowiekowi lub nieodkrytych miejscach. Choć owiany legendą, woli pozostać w ukryciu. Być może zdaje sobie sprawę, że status legendy zobowiązuje w tym wypadku do anonimowości. O kim mowa? O tajemniczym Człowieku Śniegu, zwanym przez mieszkańców Nepalu – Yeti.
Gdzie grasuje Yeti?
Tubylcy wierzą w istnienie yeti od niepamiętnych czasów, europejskiemu światu nauki sensacyjny gatunek został przedstawiony na początku XIX wieku. Wtedy to Brian Houghton Hodgson, angielski przyrodnik i etnolog, znany m.in. z badań prowadzonych w Indiach Brytyjskich i Nepalu, przeżył w Himalajach osobliwą przygodę. Był świadkiem panicznej ucieczki miejscowego ludu przed dziwnym, wielkim stworzeniem o małpim kształcie, zostawiającym na śniegu charakterystyczne ślady. Opisał to później w swoich książkach, ale uczciwie zaznaczył, że osobiście Człowieka Śniegu wtedy nie ujrzał.
Yeti to kryptyda, a więc zwierzę istniejące tylko hipotetycznie, którego występowanie nie zostało ostatecznie potwierdzone przez świat nauki. Innymi znanymi kryptydami są m.in. potwór z Loch Ness, Chupacabra czy Wielka Stopa – amerykański „kuzyn” himalajskiego stwora.
Człowiek Śniegu według tubylców to wielkie zwierzę, poruszające się jednak podobnie do człowieka – na dwóch nogach. Stwór jest owłosiony lub pokryty ciemnym futrem. Przypomina skrzyżowanie małpy z niedźwiedziem, ale legendy głoszą, że jego twarz, dłonie i nogi są bardzo „ludzkie”... Jak do tej pory badaczom nie udało się odkryć realnych, przekonujących dowodów na istnienie Yeti. A wypraw zorganizowano specjalnie w tym celu naprawdę sporo.
Kończyło się zazwyczaj na wysłuchaniu himalajskich legend, czasami na śladach dużych stóp, które mogły być jednak śladami niedźwiedzi – zamrożonymi i poszerzonymi poprzez podtopienie wskutek działania promieni słonecznych. Natura widziała jednak nie takie tajemnice i do końca świata nie przestanie nas zadziwiać. Yeti spacerujący po ośnieżonych szczytach Himalajów w świetle zachodzącego słońca nie byłby na naszej planecie najbardziej kuriozalnym zjawiskiem...