2012.11.20// D. Kwiecień
Dzisiejszy dzień został zdominowany przez informację o schwytaniu w Krakowie niedoszłego zamachowca, który chciał przy pomocy ładunków wybuchowych zabić prezydenta, premiera oraz polskich parlamentarzystów. Po historii Breivika nasze społeczeństwo zaczęło rozumieć, że takie sytuacje nie zdarzają się tylko w filmach, ale raczej nie spodziewaliśmy się, by miało to miejsce w Polsce. Tymczasem w historii naszego kraju był już atak na najwyższą władzę, w wyniku którego zginął Gabriel Narutowicz.
Jest godzina 10:50, 30 grudnia 1922 roku. W Sądzie Okręgowym przy ul. Miodowej w Warszawie rozpoczyna się właśnie proces malarza, krytyka sztuki i człowieka szanowanego społecznie - Eligiusza Niewiadomskiego - którego oskarża się o dokonanie zamachu na prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej – Gabriela Narutowicza. Oskarżony twierdzi, że na początku chciał zabić Józefa Piłsudskiego, ale zrezygnował z tego zamiaru, gdy ten zrezygnował z ubiegania się o fotel prezydencki. Niewiadomski nie przyznawał się do tego, co mu zarzucano, ale zgadzał się z tym, że złamał prawo i sam oczekiwał kary śmierci, uważając zamknięcie w więzieniu jako zhańbienie. Jeszcze tego samego dnia zapada wyrok. Niewiadomski ma ponieść śmierć za swój czyn.
Przeczytaj także: 6 sławnych osób, które przeżyły zamach »Miesiąc później o godzinie 6:30 do Cytadeli Warszawskiej przywieziono Eligiusza Niewiadomskiego. Skazany nie chciał mieć zawiązanych oczu ani być przywiązanym do słupka. Gdy wyrok zostaje odczytany, Niewiadomski ze spokojem ściąga z siebie palto, szalik oraz kapelusz, a swoje okulary podaje mecenasowi Kijeńskiemu. Następnie staje przed plutonem egzekucyjnym i mówi, że ginie za Polskę, którą gubi Piłsudski. Chwilę później pada martwy na Ziemię.
Mogłoby się wydawać, że w kraju, który zaledwie kilka lat temu odzyskał długo oczekiwaną niepodległość, wszyscy powinni wspólnie się radować i skupić na jego odbudowie. Różne poglądy i wizje przyszłej Polski sprawiły jednak, że atmosfera polityczna była wtedy dość gorąca. Nic więc dziwnego, że wybory na pierwszego prezydenta wzbudzały tak wiele emocji. Spośród pięciu kandydatów miało go wyłonić Zgromadzenie Narodowe, a o fotel starali się Jan Niecisław Baudouin de Courtenay (kandydat mniejszości narodowych), Ignacy Daszyński (kandydat PPS), Gabriel Narutowicz (wystawiony przez PSL Wyzwolenie), Stanisław Wojciechowski (wystawiony przez PSL Piast) oraz Maurycy Zamoyski (kandydat prawicy). 9 grudnia 1922 roku spośród 555 głosów Narutowicz otrzymuje 289, co sprawia, że wygrywa wybory. Gdy premier wraz z marszałkami wyrusza do niego, by zapytać o decyzję. Narutowicz ogłasza, że jego obywatelskim obowiązkiem jest podporządkować się decyzji Zgromadzenia Narodowego. Burza w Polsce rozpętała się niemal natychmiast.
Przeczytaj także: Zamachy nie do końca skrytobójcze, choć skuteczne »Jeszcze zanim członkowie Zgromadzenia Narodowego opuścili sejm, pod budynkiem zebrała się młodzież, która protestowała przeciwko takiemu wyborowi. To jednak nie wszystko. Utworzył się także pochód, który wyruszył do mieszkania gen. Józefa Hallera. Ten wygłosił do protestujących takie słowa:
„Rodacy i towarzysze broni! Wy, a nie kto inny, piersią swoją osłanialiście, jakby twardym murem, granice Rzeczypospolitej, rogatki Warszawy. W swoich czynach chcieliście jednej rzeczy, Polski. Polski wielkiej, niepodległej. W dniu dzisiejszym Polskę, o którą walczyliście, sponiewierano. Odruch wasz jest wskaźnikiem, iż oburzenie narodu, którego jesteście rzecznikiem, rośnie i przybiera jak fala”. Te spotkały się z wiwatami, które były przerywane okrzykami pod adresem Narutowicza. Protestujący ruszyli pod siedzibę Gazety Warszawskiej, gdzie poseł Antoni Sadzewicz oznajmiał, że to Żydzi narzucili Polsce takiego kandydata na prezydenta. Uchwalono również wtedy rezolucję wzywającą Narutowicza do ustąpienia. Wciąż padały hasła na temat zdrady i hańby.
Chrześcijański Związek Jedności Narodowej ogłasza, że będzie walczył przeciwko objęciu stanowiska prezydenta przez Gabriela Narutowicza. Swoją decyzję tłumaczą koniecznością obrony narodowego charakteru państwa. Z kolei Narodowa Demokracja otwarcie mówi o tym, że nie zaakceptuje żadnego rządu uchwalonego przez prezydenta, którego narzucili Żydzi, Niemcy oraz Ukraińcy. Narutowiczowi zarzucano również ateizm, brak znajomości polskich realiów, żydowskie pochodzenie oraz bycie Masonem.
Zaprzysiężenie prezydenta wyznaczono na godzinę 12:00, 11 grudnia 1922 roku. Już dzień wcześniej wybuchły kolejne rozruchy, przed południem w Alejach Ujazdowskich postawiono barykady i zablokowano przejścia do sejmu. Wszystko miało na celu doprowadzenie do sytuacji, w której Narutowicz nie miałby przed kim złożyć przysięgi. Gdy ten odkrytym powozem zmierzał Alejami Ujazdowskimi, wokół szalał tłum. W powietrzu latały kamienie i fragmenty lodu, z których część trafiła Gabriela Narutowicza. Zamieszki miały taką siłę, że zginęła w nich jedna osoba, a dwadzieścia osiem zostało rannych. Po godzinie 12, mimo nieobecności prawicowych i chadeckich posłów, Narutowicz złożył przysięgę, którą zakończyły owacje. Jak Narutowicz odnosił się do wydarzeń tego dnia? „
Lepiej, że ja oberwałem, niż gdyby policja skrzywdziła któregoś z tych małych chłopców, biorących udział w tej łobuzerce ulicznej. Przecież oni są niewinni. Bezmyślność tej burdy ulicznej bije każdego w oczy, przecież krzykami kilkudziesięciu, a nawet kilkuset smarkaczy nikt kierować się nie może. Sytuacja jest dla mnie bardzo przykra, gdyż nie chodzi mi o moją osobę, nie mogę jednak dopuścić do poniżenia godności Rzeczypospolitej”
Przeczytaj także: Jesse James - legenda, która padła z rąk zdrajcy »14 grudnia 1922 roku w Belwederze Józef Piłsudski przekazał Gabrielowi Narutowiczowi władzę i stojąc na baczność wzniósł toast na cześć pierwszego prezydenta RP. W geście naczelnika państwa chodziło między innymi o okazanie szacunku Narutowiczowi i uspokojenie nastrojów społecznych. Tak się jednak nie stało, gdyż 15 grudnia, w pierwszy dzień sprawowania urzędu prezydenta, Gabriel Narutowicz otrzymał anonimy z pogróżkami, których się jednak nie wystraszył.
Z tego też powodu nie odmówił zaproszenia na otwarcie wystawy w Zachęcie. Kilkanaście minut po 12 Gabriel Narutowicz zjawił się pod budynkiem, w którym czekali już malarze, liczni goście oraz Eligiusz Niewiadomski. Prezydent udał się do Sali wystawowej nr 1 i zaczął podziwiać obraz Bronisława Kopczyńskiego. W międzyczasie gratulacje, w związku z objęciem stanowiska, złożył mu angielski ambasador – William Grenfell Max Muller. Kilka chwil później Gabriel Narutowicz stanął przed obrazem Teodora Ziomka. Uroczystość przerywają nagle trzy strzały. Powstaje zamieszanie, a prezydent pada na ziemię. Poetka Kazimiera Iłłakowiczówna próbuje się nim zająć, podczas gdy premier Nowak wzywa pomoc medyczną. Do Gabriela Narutowicza przybywa doktor Śniegocki, który stwierdza zgon pierwszego prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Gdy wokół panował popłoch, Eligiusz Niewiadomski stał, jak gdyby nigdy nic, z rewolwerem wycelowanym w ciało Narutowicza. Nie stawiał oporu i został pochwycony. Zabójca powiedział tylko, że nie będzie już więcej strzelać.