2011.08.16// D. Pęgiel
W serii ataków, która objęła 15 irackich miast, śmierć poniosły 74 osoby, ponad 300 zostało rannych. Komentatorzy podkreślają, że w czasie gdy kontyngent Stanów Zjednoczonych przygotowuje się do opuszczenia Iraku, kraj ten staje się coraz bardziej niebezpiecznych - informuje PAP.
Zamachy dotknęły m.in. Al-Kut, Tikrit, Chan Bani Saad, Nadżaf i Kirkuk. To najkrwawsza seria od 10 maja ubiegłego roku. Wtedy przeprowadzono 60 ataków, w których zginęło 110 osób, ponad 500 odniosło obrażenia. -
Mordowanie niewinnych Irakijczyków podczas tego miesiąca ramadanu dowodzi, że ci, którzy tego dokonali nie mają ani religii, ani poczucia wspólnoty - oświadczył premier Iraku Nuri al-Maliki.
Przemoc w Iraku
W myśl obowiązującego harmonogramu liczący blisko 46 tys. żołnierzy kontyngent Stanów Zjednoczonych ma wycofać się z Iraku do końca tego roku. Tymczasem coraz częściej pojawiają się opinie, że zbyt wczesne wyjście Amerykanów zdestabilizuje sytuacje w regionie. Obserwatorzy zaznaczają, iż liczne ataki w złym świetle stawiają zdolność sił irackich do przejęcia odpowiedzialności za bezpieczeństwo swego kraju.
Z oświadczenia rzecznika Białego Domu Jaya Carneya wynika jednak, że zamachy z 15 sierpnia nie wpłyną na decyzję amerykańskiej administracji o wycofaniu z Iraku żołnierzy USA do końca 2011 roku. -
Gdyby władze irackie zwróciły się z prośbą o przedłużenie pobytu oddziałów amerykańskich w Iraku, na pewno wzięlibyśmy to pod uwagę - podkreślił jednocześnie Carney. Z kolei za pozostaniem Amerykanów opowiada się m.in. dowódca irackiej armii, generał Babakir Zebari, który powtarzał wielokrotnie, że wojsko jego kraju "nie będzie w stanie kontrolować Iraku do 2020 roku".